reklamy suplementów zaczęły wpajać swoim potencjalnym odbiorcom absurdalną rzeczywistość w której każdy, aby był zdrowy, musi łyknąć garść tabletek…
Najwyższa Izba Kontroli zakwestionowała rzetelność informacji w reklamach suplementów, które to przypisują suplementom właściwości lecznicze, sugerują, że stanowią one niezbędny element codziennej diety, będący remedium na liczne dolegliwości i potrzeby; obiecują szybką poprawę zdrowia oraz wykorzystują niewiedzę, nieświadomość, brak doświadczenia klientów, nadużywają zaufania odbiorców.
oto kilka najciekawszych faktów opublikowanych w raporcie NIK:
po pierwsze: Inspekcja Sanitarna nie kontroluje składu i jakości suplementów
Jako nieskuteczny oceniono nadzór Głównego Inspektora Sanitarnego nad podległymi organami Inspekcji Sanitarnej odpowiedzialnymi za każdorazowe i natychmiastowe eliminowanie z obrotu niebezpiecznych produktów.
Jeszcze w toku kontroli Najwyższa Izba Kontroli poinformowała Głównego Inspektora Sanitarnego o stwierdzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia ludzkiego. Główny Inspektor nie podjął jednak wystarczających działań w celu wyeliminowania zagrożeń. Według stanu na 3 lutego 2017 r. 33 z kwestionowanych 38 suplementów diety nadal znajdowało się w sprzedaży internetowej i zawierało szkodliwe substancje.
Bezpieczeństwo suplementów diety – to mit!
Uznając, że suplementy diety nie stanowią zagrożenia dla zdrowia i życia, jeżeli są stosowane zgodnie z zaleceniem zamieszczonym na opakowaniu, organy Inspekcji Sanitarnej nie wykonywały w ogóle kompleksowych badań prób suplementów pod kątem zgodności faktycznego składu suplementu ze składem umieszczonym na opakowaniu.
probiotyki z bakteriami kałowymi
Na jedenaście badanych prób, w czterech próbkach suplementów diety z grupy probiotyków stwierdzono obecność niewykazanych w składzie szczepów drobnoustrojów. Również w czterech próbkach poddanych badaniu stwierdzono niższą, niż deklarowana na opakowaniu, liczbę bakterii probiotycznych.
Co więcej, w jednej próbce wykryto zanieczyszczenie produktu – obecność bakterii chorobotwórczych! z grupy Enterococcus Faecium, czyli tzw. bakterii kałowych. Ich obecność stwarzała poważne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia konsumentów.
W związku z tą sprawą NIK poinformowała Głównego Inspektora Sanitarnego o stwierdzeniu bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia konsumentów, celem podjęcia działań zmierzających do wycofania skażonej partii produktu. Do dnia 3 lutego 2017 r. z wprowadzonej do obrotu partii tego suplementu w ilości 165 327 opakowań (ponad 1,65 miliona kapsułek) wycofano z obrotu jedynie 16 317 sztuk opakowań (163 tysiące kapsułek), ponieważ pozostała część tego suplementu została sprzedana przed wynikami kontroli NIK. W wyniku zawiadomienia skierowanego przez Prezesa NIK do Prokuratora Generalnego, prokuratura wszczęła postępowanie w zakresie czynu polegającego na wprowadzeniu do obrotu zafałszowanego suplementu diety, szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka. Podkreślić należy, że nawet przy tak niewielkiej skali badań zleconych przez Najwyższą Izbę Kontroli, odsetek produktów zawierających niekorzystne dla zdrowia składniki jest bardzo wysoki.
Narodowy Instytut Leków w ramach swoich statutowych badań oceniał zawartość żywych bakterii probiotycznych w suplementach w różnych okresach określonej przez producenta przydatności do spożycia, tj. od chwili wyprodukowania suplementu diety do końca okresu przydatności do spożycia badanego produktu.
Na 56 badanych próbek brak stabilności liczby żywych bakterii posiadało aż 50 próbek (89 proc.)! Wraz z upływem czasu, jeszcze w okresie przydatności do spożycia, następował dynamiczny spadek liczby żywych komórek bakterii.
Zdarzało się, że liczba żywych, korzystnych dla zdrowia bakterii w części próbek spadła miliardkrotnie. Np. w jednym z suplementów ważnym do lutego 2016 r., z deklarowanej liczby bakterii 2,5×109, w lutym 2015 r. było 2,3×107, w sierpniu 2015 r. – jedynie 2,3×101, a w lutym 2016 r. – mniej niż 101. Wśród badanych suplementów diety były też i takie, które z deklarowanej liczby 2×109 czy 4×108 bakterii na rok przed upływem terminu ważności posiadały mniej niż 10 bakterii. Ponadto jeden z probiotycznych suplementów diety zakażony był grzybami.
narkotyki w „spalaczach tłuszczu”
W grudniu 2015 r. otrzymano wyniki badań laboratoryjnych suplementu diety z grupy tzw. „spalaczy tłuszczu”, wskazujące na zafałszowanie produktu stymulantami, podobnymi strukturalnie do amfetaminy. Okazuje się że Główny Inspektor zareagował dopiero po ok. czterech miesiącach. Podjęte (już w trakcie kontroli NIK) działania spowodowały wycofanie z rynku jedynie 316 opakowań tego produktu, podczas gdy łącznie od 2012 r. tylko jeden importer rozdystrybuował ponad 10 tys. opakowań (tj. ponad 900 tys. tabletek) tego suplementu!
NIK podkreśla szczególną wagę sytuacji, ponieważ ten konkretny suplement obok niezadeklarowanej substancji zawierał także składniki, które nie powinny wchodzić w skład środków spożywczych, gdyż są niebezpieczne dla ludzi (m.in. Acacia Rigidula, należącą do roślin, które zawierają DMT (dimetylotryptaminę), środek wymieniony w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, jako substancja psychoaktywna grupy I-P)
rynek suplementów stanowi zagrożenie zdrowotne
Wniosek NIK po przeprowadzonej kontroli jest druzgoczący:
Rynek suplementów diety w Polsce ocenić należy jako obszar wysokiego ryzyka zdrowotnego, niedostatecznie zdiagnozowanego i nadzorowanego przez służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywnościowe!
Najwyższa Izba Kontroli wskazała zatem na konieczność objęcia tego obszaru przez Ministra Zdrowia szczególnym nadzorem, w celu wyegzekwowania od organów sprawujących nadzór nad bezpieczeństwem suplementów diety realizacji wszystkich obowiązków wynikających z już obowiązujących aktów prawnych.
Ponadto, Najwyższa Izba Kontroli widzi potrzebę podjęcia działań legislacyjnych, zmierzających do wprowadzenia nowych kompleksowych rozwiązań prawnych rangi ustawowej, dotyczących suplementów diety.
Brak opłat z tytułu notyfikacji suplementów diety sprawia, że do Inspekcji Sanitarnej zgłaszane są także produkty, które w rzeczywistości nie mają trafić na rynek, a ich zgłoszenie ma na celu jedynie „sondowanie opinii” GIS w odniesieniu do ich składu. Angażuje to siły i środki tego organu w rozważania dotyczące produktów nietrafiających na rynek. Ograniczeniu tego zjawiska sprzyjałoby wprowadzenie opłat z tego tytułu (w niektórych krajach UE obowiązują takie opłaty – na poziomie od kilkudziesięciu do kilkuset euro za zgłoszenie). Środki uzyskane z tych opłat mogłyby być kierowane na cele związane z edukacją społeczną w zakresie suplementów diety i promocje zdrowego trybu odżywiania.
wykaz wycofanych suplementów